Nigdy nie jest za późno na strategię

Podobno Ludwik XIV powiedział: „Państwo to ja!”. Nie ma na to żadnych papierów, acz Król Słońce miał podstawy, by czuć się osobiście odpowiedzialny za brand „Francja” – w końcu wstąpił na tron jako niespełna pięciolatek, a potem na nim siedział przez 72 (słownie: siedemdziesiąt dwa) lata.

Tak bywa w organizacjach zarządzanych – jak Francja Ludwika XIV – absolutnie (nie pochwalamy tego modelu biznesowego), ale też w małych firmach: jednoosobowych, rodzinnych – niedużych. „Firma to ja”, „marka to ja”. I czasem jest z tego – jak za rzeczonego Ludwika – Wersal. Bo czemu nie? W końcu człowiek sam wie najlepiej, czego mu trzeba. I może słusznie podejrzewać, że jeszcze kilka jest takich osób na świecie, które myślą podobnie. Daje marce to, co najważniejsze: osobowość. Dogłębnie zna profil klienta i jego elastyczność cenową. Wie, jakimi drogami do niego dotrzeć i jak sprawić, żeby poczuł się jak Król Słońce.

W większości przypadków (obstawiamy, że sumuje się to do 90 procent), rzecz wymaga jednak więcej zachodu. Wschodu. Północy. I południa. Strategii 360 stopni. I tu też pewnie Ludwik XIV mógłby podrzucić różne koncepty na podbój serc, portfeli i rynków. Mógłby, gdyby był w zasięgu. My – jesteśmy.

O marce dużo napisaliśmy w artykule o brandingu, więc tylko przypomnimy. Niezależnie, czy jest mała, czy duża, jedyna czy jedna z wielu, rodzinna, korporacyjna czy osobista, dobrze jest wiedzieć, czym się odróżnia od innych – co specjalnego ma do zaoferowania i komu. Że funkcjonalność, to wiadomo. Ale równie dobrze może to być cena (najlepiej: wysoka), sposób dystrybucji, promocja, jakiej jeszcze nie było, kontakt z klientem, czerwona podeszwa, potrójny lampas albo dodatkowy dynks tam, gdzie nie mają go inne urządzenia – cokolwiek, za co Twój potencjalny klient chce zapłacić więcej, co może polubić i co ma dla niego wartość.

Przyjmijmy zatem, że pomysł już masz i wiesz, komu chcesz go sprzedać. Ale czy ten ktoś to kupi? Potrzebujesz planu. Wizji (quo vadis, domine?) i misji (jak i którędy tam dojdziesz?). Wiedzy (kto i jak już to robi?). Celów biznesowych i komunikacyjnych, jakościowych i ilościowych (co, gdzie, komu, jak i za ile chcesz sprzedać?). Strategii komunikacji (do kogo, o czym, jak i kiedy chcesz mówić? Oraz: za ile?). Narzędzi. Wskaźników sukcesu. Ludzi. Pieniędzy. Czasu.

Tak podejrzewaliśmy. Właśnie googlujesz „strategia”, a wyszukiwarka proponuje Ci mniej więcej to:

strategia marki oferta
co to jest strategia marki
strategia marketingowa
strategia promocji
strategia komunikacji przykład
strategia komunikacji w social mediach

Prawda jest taka, że do każdej potrzebujesz wszystkiego, co powyżej opisaliśmy. We wszystkich chodzi o markę, market (rynek) i marketing (markę na rynku).

Podobno posiadanie strategii marketingowej zwiększa skuteczność kampanii sprzedażowych o ponad 313 procent. No nijak nie wiemy, jak się ktoś tych 313 akurat doliczył, bo nam się wydaje, że to będzie coś bliżej 545. I pół. Tak czy siak: lepiej strategię mieć niż nie mieć. Oraz: lepiej mieć ją późno, niż wcale. Nigdy nie jest za późno na strategię. Choć taki na przykład Ludwik XIV zaczął samodzielne rządy od czternastu reformatorskich edyktów. Zostawiamy pod rozwagę.