Z polecenia króla

Influenza, inaczej: Influenca. Za Słownikiem Języka Polskiego dawniej: grypa. Choroba zakaźna wywoływana przez wirusy, objawiająca się katarem, kaszlem, gorączką, bólem głowy i mięśni. Coś jakby Covid-19, tylko oswojona. Ale nic dobrego. Jak już chwyci, to nie dość, że człowieka wymęczy, to jeszcze człowiek innych zarazi.

A oni kolejnych. Ledwo kichnie, a już trzech followersów tu, czterech tam i pięciu gdzie indziej. Zaraza.

A jakby zarażać czymś miłym? Takim na przykład entuzjazmem? Do Twojej marki? Znaleźć jakiegoś super-roznosiciela, który mógłby nieść wieść, że robisz świetne rzeczy?

Prawda jest taka, że świat korzystał z influencer marketingu na długo zanim udało mu się zidentyfikować wirus grypy. Taki na przykład Josiah Wedgewood, producent angielskiej porcelany, już w 1760 roku miał zapłacić członkom rodziny królewskiej za polecenie jego serwisu do kawy (inne źródła mówią, że wygrał konkurs na taki serwis ogłoszony przez dwór królowej Zofii Charlotty, małżonki króla Jerzego III, i potem promował go jako „królewski”).

Dziś nie tylko królowa czy król mogą być influencerami – co raczej optymistycznie wpływa na perspektywy pozyskania promotora dla Twojej marki. Jak się głębiej zastanowić, to taki przykładowy król mógłby nawet nie najlepiej sprawdzić się w tej roli.

Bo co z tego, że ma wielu followersów? A wiesz, jakie ma zasięgi w grupach, które Cię interesują? Takich antyrojalistów na przykład? Czy jego followersi reagują? Odpowiadają? Szerują? Czy może tylko dają serduszka, a dalej robią po swojemu?

Pamiętaj też, że wielu chce się ugrzać w królewskim blasku. A jak taki król wszystkich przyjmuje, to nikt Cię z tego tłumu nie wyłowi. Tu porcelana, tam gronostaje (oby sztuczne!), designerskie berła i korony, jadło, napitek, czerwone dywany i łoża z baldachimem – świat się gubi.

Idąc dalej: król – wiadomo – działa na własnych zasadach. Ba! król tworzy zasady. A gdyby tak z zasady chciał mówić o Twojej marce inaczej, niż Ty miałeś w planach? Daj mu szansę – król swoje wie. Ale od własnych zasad nie odchodź – to one są fundamentem Twojej marki.

Poza tym – co Ci po poleceniu króla, jak sprzedajesz produkt wyłącznie dla królewien? Takie na przykład jabłuszka? Dobre dopasowanie influencera do marki ma jednak gigantyczne znaczenie.

A jeśli tylko raz będzie Cię stać na współpracę z królem? Lub z tytułu tej współpracy zostanie Ci już tylko na powóz z dyni i myszy w roli stangretów? Niewykluczone, że Ci się to opłaci. Ale sprawdź to!

A jak już naprawdę bardzo chcesz tego króla, to zadbaj o to, żeby nie zapomnieć o paru innych narzędziach komunikowania o marce.

 

P.S. Bylibyśmy zapomnieli! Znajdź kogoś, kto ma do króla dojście i pomoże Ci ogarnąć współpracę. Polecamy się!